Święta kelnerka

Dimitris Gkioulos

Święta kelnerka

Czasem widzę cię w
drogiej restauracji

jak usługujesz mobilnym ekscesom
klientów

jak odtrącasz uśmiechem
nietakt i obelgę

klepnięcie szefa
po krągłym pośladku

(nawet gdy patrzę)

jak zbierasz groszowy
napiwek zamyślona

flirt z brakiem pracy

niezapłacone rachunki
świętą jesteś

ściskasz swój naostrzony nóż

darując właścicielom jeszcze
jeden dzień życia

Jak długo jednak

z tomu: „Miejskie niesielskie”, 2020, tłum.: Leszek Paul

Giorgos Kozias

Γιώργος Κοζίας – Giorgos Kozias urodził się w Patras w 1958 roku.
Studiował bibliotekoznawstwo i kulturę europejską. Debiutował w 1983 na łamach czasopism literackich (“Το Δέντρο” i “Ευθύνη”). Jego wiersze były tłumaczone na język angielski, francuski, hiszpański, niemiecki i arabski a twórczość prezentowana na licznych festiwalach poetyckich (Athens Concert Hall “Poetry and Music” January 2009, Patras International Festival “Let the bugs not devour us” 2013, Thessalian Poetry Festival 2018, Patras World Poetry Festival 2022). Cykl wierszy z tomu „Świat bez podróżników” oprawił muzyką Thanos Mikroutsikos.

Jest autorem siedmiu tomów poetyckich:
Ζωολογικός κήπος – Ogród zoologiczny, (Στιγμή, 1989),
Ο μάρτυρας που δεν υπήρξε – Świadek, który nie istniał (Στιγμή, 1995),
Πεδίον ρίψεων – Pole rzutów (Στιγμή, 2001),
Κόσμος χωρίς ταξιδιώτες – Świat bez podróżników (Στιγμή, 2007),
41ος Παράλληλος – Równoleżnik 41, (Στιγμή, 2012),
Πολεμώντας υπό σκιάν… Ελεγεία και σάτιρες – Wojna w cieniu… Elegia i satyry, (Περισπωμένη, 2017),
Εξάγγελος – Posłaniec, (Περισπωμένη, 2021)

Dimitris Gkioulos

Δημήτρης Γκιούλος – Dimitris Gkioulos urodził się w 1984. Studiował matematykę, tłumaczenie oraz kulturę europejską. Utrzymuje się z pracy jako copywriter i tłumacz, ale uparcie mówi o sobie, że jest proletariuszem XXI wieku, który pracował w różnych zawodach. Od czasu do czasu (najczęściej) zajmuje się krótką formą, czy to poezją, czy opowiadaniami. „Miejskie niesielskie” to jego pierwszy tom wierszy. Jego wiersze były tłumaczone i publikowane w magazynach literackich i antologiach poezji w Grecji i za granicą. Jego kolejna książka ukaże się w 2023 roku. Wie, że dobre chęci nigdy nie wystarczą…

Zmartwychwstanie

 

Veroniki Dalakoura

Zmartwychwstanie

Rano zobaczyli eteryczny byt jak się unosi. Rozdzielenie czaiło się jednak w pobliżu – jaką potęgą jest wiarą niemowlęcą – spadła żywa w moje ramiona zrywając sznur. Nigdy nie byłam taką świadomie chrześcijanką, by nie brzydziły mnie kaskady smarków obmywające moją twarz. Bicie dzwonów i wielkanocne hymny przyświadczyły silną wolę. Czyż sójka ze swoim śpiewem nie pozwoliłyby mojej duszy spojrzeć na sprawy inaczej?
Na kasztanowcach dojrzał owoc lecz rym z tysiącem i dwoma sprzeciwami ciągnął nas do teatru spowiedzi.
Dla pazernej przestrzeni dwa pokoje to dużo, nic nie wystarcza.

Krótkowzroczna kara. Jeśli ty jesteś mną, to czego szukam w wymiarze, który ignoruję?

z tomu „26 Wierszy”, 2004, tłum.: Leszek Paul

Władimir

Zefi Daraki

Władimir

Wiersze, mówi mi Władimir
które słychać było w barach
przy kompresorach w księgarniach
i na chodnikach

I w wielkich aulach
z głębi wieków mi mówi.
I z głębi rewolucji
teksty, muzyka i kolory
sztuka jest gwałtem na tobie – rozniecający wybór
Śmigający dreszcz…

Widziałam tego człowieka,
z jego czoła ciekła krew
Rzeka krwi historii

I zawsze tak jest
nikt tego nie rozumie
że groza i sztuka
idą w parze

aż do ostatniego strzału

z tomu: “Spustoszył”, 2012, tłum.: Leszek Paul

„…dominuje druzgocąco./ Wojna…”

Yiannis Antiohou

„…dominuje druzgocąco./ Wojna…”

I przyszedł czas by poznać

geografię innego kraju:

miasta, rzeki,

góry i morza

licząc tych co zginęli

w jego amputacji

Najpierw były

dźwięki syren

uszkodzone mosty

wypatroszone domy

a potem pielęgniarki

ukrywały chorych

w trzewiach szpitali

i owijając wełną izolacyjną

ogrzewały noworodki

śpiewając im do snu

z ile im tylko zostało życia

Stare kobiety w czerni

rozdawały najeźdźcom garściami

ziarna słonecznika

bo one wiedziały:

na polach nad Morzem Czarnym
słoneczniki piją krew

Zleciał jeden miesiąc

A do naszych miast i rzek,

gór i mórz

przyszła wiosna

bo

to taki kolej rzeczy

Dzięki Bogu

te stare bomby

to niemożliwe by tak z daleka

rozpaliły i nasze niebo

(póki co)

Niekiedy

-w tym miesiącu-

spuszczając głowę

czuję się winny za los innych

Skulony w swoim pokoju

wymazuję przeszłość

ostrożnie ważąc słowa

które wymieniam z przyjaciółmi

-nie został mi już nikt

kto miałby odwagę przyznać się

że jesteśmy współwinni

by mi wybaczyć

Ale chwila,

cały miesiąc

wysyłałem ci światło Aten

plusk linii mojego morza

długie drogi asfaltowe

eteryczne maki

i ty:

Weidenkätzchen z wierzb na dworcu Nordbahnhof

fioletowe kwiaty cmentarnego powoju

odgłosy ptaków z północnego lasu

i jedno małe słońce, matowe i pomarańczowe

tabletkę musującą witaminy C

na brudnej szybie pociągu

Telewizja ograniczyła reportaże wojenne

Odessa ufortyfikowana własnymi posągami w morskim piasku

Mariupol unicestwiony;

mieszkańcy żegnają

na kolanach swoich zmarłych

Reaktory jądrowe w kraju

zasilają energią niestrudzenie

ciemny brzuch Wielkiego Niedźwiedzia

We Lwowie, na placu Iwana Franki,

rozbrzmiewają syreny obrony przeciwlotniczej

i jakiś Mojżesz z rozbitymi dziesięcioma przykazaniami

schodzi przygarbiony do bunkra;

chmury (i ptaki) naruszają granicę

A w Polsce w łóżkach

trzy miliony opatulonych uchodźców

pisze swoimi zerami

trzy linie historii

W operze w twoich Niemczech: Nieszpory sycylijskie

A w Atenach

czytając wiersze o traumie innych osób

rozmawiamy z zapałem i niezrozumiale o pokoju

podczas gdy wcale nie przestał

z tego starego radia

-scheda po mojej babci z czasów II wojny światowej.

grzmieć głos mojego dyplomaty:

“… dominuje druzgocąco.

Wojna…” *

Dusząopłacająca **

bezpieczna, odległa i cicha

jak imiona:

Oksana, Malwa, Yuliya, Zlata,

Bogdan, Mykoła, Wołodymyr, Dmitro

słowiańskie siniaki mojego języka

martwi Ukrainy

podczas gdy słońce

dalej wschodzi i zachodzi

na Rusi Kijowskiej

przez otwarte skrzydła Berehynii 

wiersz niepublikowany, 2022, tłum.: Leszek Paul


* cytat z poematu J.Seferisa pod tytułem: “Drozd”, część pod tytułem: “Radio”. W orginale:

“υπερτερεί συντριπτικώς.
Ο πόλεμος…”
ΨΥΧΑΜΟΙΒΟΣ

** u J.Seferisa w wyżej wymienionym fragmencie: ΨΥΧΑΜΟΙΒΟΣ jest parafrazą z dramatu Ajschylosa “Oresteja”: “Ὁ χρυσαμοιβὸς δ’ Ἄρης σωμάτων” (Ares=Bóg Wojny kupujący za złoto/ pieniądz ciała) i w tłumaczeniu J.Kasprowicza:

“Ares, mieniacz ludzkich trupów!
Za garść złota, on, co waży”

Aleksandra Plastira

Aleksandra Plastira -Αλεξάνδρα Πλαστήρα- urodziła się w roku 1954 w Atenach, gdzie do dzisiaj mieszka i pracuje. Studiowała na wydziale muzyki w Szkole Filozofii na Uniwersytecie w Atenach. Wydała cztery tomy poezji. Wiersze Aleksandry publikowane były w licznych antologiach i czasopismach literackich w Grecji jak i za granicą.

  • “Σχέδια για να μάθω να υπακούω” (Εγνατία, 1981)
  • “Το φως που βλέπουμε τώρα”- “Światło,które widzimy teraz”, (Στιγμή, 1986)
  • “Νερό στο πρόσωπο” (Άγρα, 1993)
  • “Τόπος για να ζεις” (Άγρα, 1999)

z “Silentium amoris”

Dora Kaskali

Silentium amoris (fragmenty)

I

Proszę mnie nie drażnić, pisała do niego, tylko po to by ponownie dowieść swoje panowanie nade mną. Jestem włością po której stąpali autorytety ojca, brata, pracodawcy, gubernatora. Oddałam Panu tę najbardziej kompletną część siebie, odrobinę siebie samej a Pan opasawszy się amunicją uczynił z niej pole bitwy. Odejdź, proszę, teraz wraz ze swoim bliźniaczym karabinem po inne łupy, krew jest zawsze taka sama, lecz nigdy nie jest jej dość. Ja opaszę się milczeniem zmarłych; tak mówią ci, którzy nie wiedzą. Kto raz umarł, ten wie, że na cmentarzach mówi się niewysłowionym językiem prawdy.

II

W czasie Terroru, pisała do niego, nie oczekuj szacunku, pochwały i litanii. Heretycy zdejmą ikony. To odkupienie, wiesz, dla nas, którzy latami byliśmy dręczeni przez srebrowylanych zbawców. Ich kruszce pożarły nasz język, ich doktryny wypełniły przypisami młody nasz umysł. Kiedyś schizmatycy, teraz z racji zamętów – bluźniercy. Tak i z tobą będę czułą agnostyczką. Za dnia ukradnę olej z Twojej świecy, napiszę ogniste aforyzmy by Cię obalić, wieczór idiopatyczna maligna, która od dawna mnie tuli, będzie nosiła Twoje imię.

V

Proszę nie opierać się tak bezwładnie o ścianę w korytarzu, napisała do niego. Dokucza mi wiosna, gdy chyli się w pańskim ciele, wielokątne pragnienie, które mnie nie spotyka. „Nie podpisuję w korytarzach“, powiedział mi Pan figlarnie a potem usiadłeś przy jakimś stoliku i swoim czarnym piórem żłobiłeś moje spojrzenie. Delikatne palce, które nie władają bólem, nawet jeśli wlecze się w atrium i jak echo mosiężny w pokojach ułomnych śmiertelników rozbrzmiewa.

Pańskie długie włosy wytrą mój pierwszy wilgotny sen i bez sygnowania zawładnę nim bezprawnie.

IX

Wypaliły się moje oczy, zabito moje słowa. Zmogło mnie ubieranie woskowych lalek, które topią się w pierwszym słońcu metonimii. Bezużyteczne zamiennia. Po co mi one wieczorem, który kartkuje moją samotność. Zostanę tutaj a ty niewidzialny, by zagrać naprzeciwko w grę wytrzymałości. Ty zwyciężysz a moją karę będzie nowy język, pełen gęstej, nieskażonej ciszy i pustych rąk, który wymyślę.

[Sekcja Silentium amoris]

I przyniósł Pan ze sobą broń nadającą się do obrony lub ataku ostre słowa, których ostrze niegdyś błyszczące w świetle rozumu, a innym razem tak aksamitne w kontekście niepowstrzymywalnego i nieco retro romantyzmu, z którym Panu tak było do twarzy.

I miał Pan na swój wyłączny użytek worek pełen odurzających opowieści, które rozsiewałeś na suchych łąkach kobiecych dusz. Byłeś siewcą, ale nie żniwiarzem. Sam tego chciałeś czy inaczej nie mógłeś.

I torowałeś drogę erotycznym fantazjom, jednej za drugą, zawsze jednak wychodziłeś wcześnie, tak by nie zostać przyłapanym in flagranti że czujesz.

z tomu “Kantor rozkoszy”, 2014, tłum.: Leszek Paul