Festyn

Dimitra Ch. Christodoulou

Festyn

Z głową ciężką od mądrości,
Celów osiągniętych, nieświeżych
I pamięci o muzyce jednej z tych
Co rozpalają w błękitne noce
Wychyliłam się przez okno,
By zobaczyć swój powszechny pogrzeb.

Ławki rozstawione wzdłuż całej alei.
Kandyzowane owoce, kadzidła,
Plastikowe zabawki i małe wota.
Za nimi straganiarze z uśmiechem
Jakby ich nagły ból żebra przeszył.
Monetami ciężkimi jak z ołowiu
Klienci silą się płacić.
Taszczą je spocone małolaty,
A mój anioł hojnie rozdaje im kieszonkowe.

Koniec końcem, oto i ja z moim konikiem!
Jakże mi do twarzy w tej gwiezdnej sukience!
W życiu nie byłam ładna a jednak teraz
Księżyc przy mnie blednie.

Tłum smutnych świętujących
Podąża w rytmie kapeli
Do chwili gdy zamykam okno
I w strzępach światła pierzchnie
Liżąc karmelowe jabłka.

Teraz mogę pochylić się nad kartkami,
By pisać teksty takie jak te: Płonne.

z tomu: “Nadmorska osada”, 2017, tłum.: Leszek Paul

Właściwy prezent

Dimitra Ch. Christodoulou

Właściwy prezent

Z resztkami po kiepskim samopoczuciu,
Bądź po ciężkiej strawie w żołądku,
Wlokę swoje kroki przez ogród wieczorem
Na tych cesarskich pantoflach,
Prezent od przyjaciela który już nie żyje.

Luksusu nie kocham.
Lecz nie wypada by został bez odpłaty
Nawet najbardziej nietrafny gest miłości.
Tak więc, niech w taką noc człapią
I jedwabne po trawie.
Każda moja stopa trumienka
Czule dotyka ziemi która go posiada
Pukając do niego dyskretnie do drzwi.
Kiedy mi otworzy, będziemy i on i ja
Skromnie ubrani w wołanie syczki.

z tomu: “Nadmorska osada”, 2017, tłum.: Leszek Paul

Lobotomia

Dimitra Ch. Christodoulou

Lobotomia

Jutro spotkają się dwaj chłopcy.
Spór zakończą ostatecznie
W jakiejś ruderze z czerwonego błota.
Każdy z nich już ma w oczach
Dekapitację kotki.
Lecz dziś wieczorem łączą się skuleni
W ramionach próżnej Mary.
Zamglony księżyc ją zasmuca
I, z westchnieniem, im ulega.

Jeśli żyć będą, co najwyżej staną się mężczyznami.
Z pieniędzmi lub bez. Może kochać zwierzęta będą.
Spożywać tradycyjny posiłek
W domu pełnym hałasów niewiadomego pochodzenia.
Z hemoroidami i strapioną żoną.
Lśnić nad szklankami księżyc tak długo będzie
Aż udomowi się kompletne surowe dojrzewanie
Jak ten zastrzelony jastrząb wypchany
Z rozpostartymi skrzydłami.

z tomu: “Nadmorska osada”, 2017, tłum.: Leszek Paul