Trzy wiersze Miltosa Sachtourisa

O wiośnie
Για την άνοιξη

Słońce jest zielone
drzewa płoną
czekają na jaskółki
nasze żelazne jaskółcze gniazda
nie omamiają nas już kwiatami
ceną były nasze ręce i nasze nogi
teraz nasze ręce i nasze nogi
wiszą na drzewach

Lustro
Ο καθρέφτης

dla Nory Anagnostaki

Jakby moje lustro skierowało się
ku niebu
ukazał się
księżyc na wpół zjedzony
przez czerwone mrówki
ognia
i głowa obok niego
płonąca i ona w ognistym deszczu
głowa co lśni
co świeci
gdy zabrał ją w węgiel obrócił ogień
co szepcze:
– Drzewa płoną odchodzą jak włosy
anioł niknie z przypalonymi skrzydłami
i ból
pies ze złamaną nogą
zostaje
zostaje

Moimi były
Ήταν δικές μου

Te dwa ciała
te dwie dusze
co stoją przy mnie
kiedyś je dotknąłem
kiedyś były moje
teraz swoimi dłońmi
Wiosna bije mnie po uszach
krew broczy z Wiosny
raz jeszcze krwawi dziób ptaka
a jednak te dwa ciała
te dwie dusze
kiedyś
w jakimś śnie je dotknąłem
w śnie ptaka były moimi