Liczba mnoga

 

Kiki Dimoula

Liczba mnoga / Ο πληθυντικός αριθμός

Miłość,
nazwa, rzeczownik,
bardzo rzeczowy,
liczby pojedynczej,
rodzaju ani żeńskiego ani męskiego,
rodzaju bezbronnego
Liczba mnoga
bezbronne miłości.

Lęk,
nazwa, rzeczownik,
na początku liczba pojedyncza
później mnoga:
lęki.
Lęki
od tej chwili o wszystko.

Pamięć,
nazwa własna smutków,
liczby pojedynczej,
tylko liczby pojedynczej
i nieodmienna.
Pamięć, pamięć, pamięć.

Noc,
nazwa, rzeczownik,
rodzaju żeńskiego
liczby pojedynczej.
Liczba mnoga
noce.
Noce, od tej chwili noce

z tomu:„Trochość świata", 1971, tłum.:Leszek Paul

Śmiech

Veroniki Dalakoura

Śmiech

Na płycie nagrobnej nie odnotują przyczyny.
Rażąco biała jak ona, pofrunie ze skowytem, rozgrzebując żwir i zielsko. Wiosna się rozkruszy, a cement straci swoją moc. (Rozłąka ta uczyni stratę solidnej przyczyny przesądzoną).

To wszystko takie okrutne, okrutne i srogie. Szła do przodu, nie odwracając głowy, a ja podążałam za nią wzrokiem: jej plecy odbijały się w lustrze.

Niepokojąco nieczuła siostra niebieska wskazywała swą postawą, jakże bezużyteczne są zmęczenie i miłość.

Okres dojrzewania niepamięci

Kiki Dimoula

Okres dojrzewania niepamięci / Η εφηβεία της λήθης

Czekam chwilę
na ściemnienie różnic i obojętności
i otwieram okna. Nic pilnego
robię to po to by się ruch nie wypaczył.
Pożyczam sobie głowę mojej byłej ciekawości
i nią kręcę. Nie, w istocie nie kręcę.
Dobry wieczór rzucam poddańczo wszystkim tym pochlebcom
lęków — gwiazdom. Nie, w istocie nie pozdrawiam.
Mocuję spojrzeniową przędzą
srebrne guziczki odległości
niektóre się już odpruły drżą i zaraz spadną.
Nic pilnego. Robię to tylko po to, by odległości
okazać wdzięczność za jej ofertę.

Gdyby nie istniała odległość
jakże skarlałyby dalekie podróże
na skuterze przywożono by nam do domu jak pizzę
świat, na który taki apetyt miała nasza ucieczka.
Pijawkami przyssanymi do grzbietu
młodości byłaby starość
a babcią nazywałyby mnie od mojego świtu
zarówno wnuki moje jak i eros.
A gwiazdy? czym byłyby
bez wsparcia odległości.
Ziemskimi srebrami jakimiś świecznikami popielniczkami
do których wojownicze bogactwo strząsałoby swoje popioły
a podziw inwestował własne przeszacowanie.

Gdyby nie istniała odległość
na ty bylibyśmy z tęsknotą.
Rzadkie teraz jej wstydliwe spotkania
z mnogą naszą potrzebą
fatalistycznie nasiąkłyby
ulicznym językiem pospolitości.

Prawda, gdyby nie istniała odległość
ten bliski ktoś nie byłby jak daleka gwiazda
przychodziłby na pierwszorzędne przyziemienie
jedynie dwa kroki dzieliłyby marzenia
od jego zarysu.
Podobnie tuż przy nas tkwiłaby
duszy ostateczna ucieczka.
Po co jej ta cała włóczęga. Miejsce
puste jest przecież. My zeszlibyśmy
by żyć w krypcie naszego ciała
a ona ze swoim mitem i jego bambetlami
zrodziłaby się ponownie w ciele.

Odległości, gdybyś nie istniała
przeszłaby dużo łagodniej
dużo szybciej w ciągu zaledwie jednej nocy niepamięć
trudne przewlekłe swoje dojrzewanie
nazywane dla eufonii pamięcią.

Nie, w istocie nie pamięć. Mocuję
spojrzeniową przędzą podobieństwa
odpruły się drżą i zaraz spadną.
Nie, w istocie nie mocuję. Usłużnie kręcę się
wokół tych pochlebców czasu
których dla zwięzłości nazwałam pamięcią.
Nie, w istocie nie pamięć. Zaopatruję spadające gwiazdy
w przedłużone unicestwienie. To pilne.

z tomu „Okres dojrzewania niepamięci”, 1994, tłum.: Leszek Paul

Wrogie pojednanie

Kiki Dimoula

Wrogie pojednanie / Εχθρική συμφιλίωση


Bielsze wydają mi się twoje włosy wieczorem
gdy skołowaciała czeszę je myślami.

Co ci się stało. Postarzyła cię taka liczność fotografii
a może nagadała ci na mnie
zjadliwa wina moja.

Zawzięta powódka.
To ona nauczyła mnie być tak rozrzutnie winną.
Winną że od ognia drzewo się zajmuje
ogień od wody gaśnie albo nasycenia
winną że dzień jedynie jeden dzień żyje
że świergot jedynie ptaków jest przywilejem
bo młodość na koniec nie przychodzi
lecz na początku
wtedy gdy sami z siebie jesteśmy tacy młodzi.

Nie słuchaj jej, nie żyję, drepczę tam i z powrotem
moje fale wyrzucają mnie na moje fale.
Nie żyję, wypielam; wir z wirów.
Czystym go zostawię gotowym dla następnych.

Opłaty uiszczam, ślepo służę mrocznemu
słowu temu — czarodziejowi alchemikowi — mieszam
wrzenie jego potęgi.
Zioła parzy z głębokich
korzeni życia i z korzeni nie do życia.
Witaminy ślepej kontynuacji.

Wytrwanie krzyczą naklejki flakonów.
To nie wytrwanie. To pojednanie
wrogie między życiem a jego nie do życia brakiem.

Jestem ślepym czeladnikiem alchemika szarlatana.
On ból nie do zniesienia uśmierza
przejściowym. Czego więcej chcesz czego
to on namawia
matki te całe w czerni by dalej żyły
by żyły by żyły aż do głębokiej starości
grobu własnych dzieci.

On sam uśmierzył i mnie
tej pierwszej nocy gdy poznawałam
pustą twoją poduszkę
gdy poszłam z nią spać.
Jednak głęboko spałam
błogo od czasu do czasu niepokojona swojsko
jakby obok mnie trwała ciągle całonocna
kołysanka kłótnia
którą urządzał mój zrzędliwy słuch
delikatnie tkanemu twojemu chrapaniu
— nie było powietrze traciłeś.

Spałam.
Z całą pewnością doniesie ci o tym
zjadliwa moja wina.

z tomu "Zdroweś Nigdy", 1988, tłum.:Leszek Paul

Rozpacz Penelopy

Yannis Ritsos

Rozpacz Penelopy

Nie to, że w świetle paleniska go nie rozpoznała; to nie
łachy żebraka, przebranie, nie; bezsporne znaki:
szrama na kolanie, tężyzna, podstęp w oczach. Przerażona
chwytając się ściany, jakiejś wymówki szukała
jakiegoś jeszcze przedłużenia chwili, by nie odpowiedzieć
by się nie zdradzić. To dla niego, dwadzieścia lat straciła
dwadzieścia lat oczekiwania i marzeń, dla tego tutaj żałosnego
zbroczonego krwią siwobrodego? Bez słowa padła na krzesło
spojrzała na ziemię, na zabitych zalotników ospale, jakby
martwe własne pragnienia oglądała. I – Witaj w domu- powiedziała
słysząc obcy, odległy swój głos. W kącie, krosno
strop kratami cienia zapełniło; ptaki, ile ich tylko utkała
czerwonymi, lśniącymi nićmi, w zielonych listowiu, nagle
tej nocy jego powrotu, obróciły się w popiół i czerń
lecąc nisko na płaskim niebie kresu jej niezłomności.

Leros, 22.09.1968

z tomu „Powtórzenia”, 1969, 
tłum.: Leszek Paul

Αριστeα Παπαλεξaνδρου

Αριστέα Παπαλεξάνδρου – Aristea Papaleksandrou urodziła się w 1970 w Hamburgu. Studiowała w Akademii Muzycznej a następnie Nowogrecką Filologię Średniowieczną. Zajmuje się też zajmuje się badaniami nad krytyką powojennej poezji greckiej. Wykłada Historię Literatury w Fundacji Petrou Charis przy Akademii Atenskiej. Debiutowała w 1997 na łamach dwumiesięcznika Γράμματα και Τέχνες. Jest autorką 5 tomów poetyckich i lauretką prestiżowej nagrody Akademii Ateńskiej Fundacjii Petrou Charis za tom „«Μας προσπερνά» (Εκδόσεις Κέδρος, 2015).

Mija nas”,  “Μας προσπερνά”, Κέδρος (2015)
Υπογείως, Τυπωθήτω (2012)
“Ωδικά πτηνά”, Τυπωθήτω (2008)
“Άλλοτε αλλού”, Νεφέλη (2004)
“Δύο όνειρα πριν”, Μανδραγόρας (2000)
“Νυχτερινή βιβλιοθήκη”, 2021

◊ Wiersze z tomu Ωδικά πτηνά
http://www.poeticanet.com/songbirds-a-51.html

◊ Piosenka Michalisa Kalogeraki do wiersza “Υπογείως
https://www.youtube.com/watch?v=aqWk2yXbQtY&feature=youtu.be

◊ Aristea Papaleksandrou czyta swoje wiersze
https://www.youtube.com/watch?v=NTnzoxbBtzc

Βερονίκη Δαλακούρα

– Veroniki Dalakoura urodzila się w Atenach w 1952 roku. Studiowała Prawo i Geografię społeczno-ekonomiczną. Jest autorką licznych tomów poezji oraz tłumaczeń. Jest jedną z ważniejszych poetek tak zwanego „Pokolenia70”. G. A Panagiotou w swojej antologii „Pokolenie lat 70” pisze: „W systematycznej, chronologicznej kolejności pierwszą decydującą dla jej istnienia warstwą jest zwątpienie z odpowiadającym mu i zasilającym je ruchem Beat Generation. Podawany jest w wątpliwość ogół tradycyjnych ideologicznych i społecznych wartości razem z wszystkimi nowymi estetyczno-literackimi prądami, powstającymi według ich własnej formuły. Jest to przymus, który nieraz graniczy z anarchistycznym bełkotem, lub bunt bez konkretnego obiektu, przeciw któremu mógłby się zwrócić i go zburzyć.” *
Poezję Dalakoury wyróżnia nie tylko silny wątek erotyczny oraz „spirytualny” ale również zacieranie granic między tradycyjnym wierszem a prozą poetycką czy krótkimi formami naracyjnymi. Należy ona do dość szerokiego nurtu nazywanego Paralogizmem, często tłumaczonego jest jako poezja absurdu. Jak bardzo absurdalne czy surrealistyczne mogą wydawać się te wiersze, rządzą się one własną spójną, wewnętrzną logiką. Paralogizm był również odpowiedzią na cenzurę oraz na dominujący, nawet do dzisiaj, tradycyjny obraz kobiety i jej roli w greckim społeczeństwie. Niektórzy krytycy nazywają ją wręcz “papieżem” paralogizmu. Poezja Dalakoury, trudna do jednoznacznej interpretacji, konstruowana w taki sposób, że wymyka się jednoznacznej interpretacji. Sny, fantazje, fałszywe cytaty, pseudo a może rzeczywiste traumy mieszają się.
Z dumą powiedziała mi kiedyś, że wielu krytyków nazywa ją mątwą (sepią), która wypuszcza ciemną maskującą ciecz w chwili, gdy zdaje ci się, że już masz ją w ręku.

“Ένα απόγευμα, η ομίχλη”, Κουκκίδα , Αθήνα, 2018, (zbiór opowiadań)
“Kapadocjanie”, Κουκκίδα, 2020
„Karnawałowicz”, Καρναβαλιστής, Κέδρος, 2011
„26 Wierszy”, 26 ποιήματα, Άγρα, 2004
„Obraz Hodlera”, (zbiór opowiadań), Ο πίνακας του Χόντλερ, Άγρα, 2001
„Okrutne Anielskie Ognie”, Άγρια αγγελική φωτιά, Άγρα, 1997
„Dni rozkoszy”, Μέρες ηδονής, Φόρμα, 1991
„Το παιχνίδι του τέλους”, (zbiór opowiadań), Νεφέλη, 1988
„Sen”, Ο ύπνος, Νεφέλη, 1982, 1995
„Rozkład miłości”, Η παρακμή του έρωτα, Διογένης, 1976
„Wiersze 1967-1972”, Ποίηση (67-72), Αθήνα, 1972


*Mario Vitti: „Historia literatury nowogreckiej”, przekład: J.Wegner, M.Czarnocińska, K.Rowińska, wydawnictwo DiG, Warszawa 2015


Wiersze Veroniki Dalakura w tłumaczeniu na język angielski

http://www.poeticanet.com/dalakoura-veroniki-c-23.html

http://poets.gr/en/poets/dalakoura-veroniki