Zakazane substancje

Kiki Dimoula

Zakazane substancje

Wieczór
pomimo swojej uprzejmej temperatury
popychał październik pospiesznie
do wyjścia.

Siedzieli też i inni lękliwi na zewnątrz
własny każdego strach
tak łatwo nie rozstawał się
z łagodnym takim preludium chłodu
widzisz i ja omijałam
twój północny klimat
wakacyjnym prawie stawieniem czoła.

Marzniesz?
Nie, gorąco debatujemy
jakże czarne morze maluje
nieobecność gwiazd

twój sok pomarańczowy daleko
od mojej kawy siedział
i zupełnie bez związku
szepnąłeś
miłość umiera zanim zdąży się zestarzeć

nie dosłyszałam
przyciągnąłeś bliżej swoje krzesło
tak gwałtownie że jego metalowa noga
zakleszczyła się w myśli mojej nogi

i jakiś podejrzany ból zaświtał
pozaziemski życzliwie pusty

oczywiste
że ty Boże z góry pokątnie
bezprawnie wlałeś mi
ironię do kawy.

z tomu “Przeprowadziliśmy się ościennie”, 2007, tłum.: Leszek Paul

Bez wyjątku

 

Kiki Dimoula

Bez wyjątku

Jakże aspołeczne są te senne marzenia.
Żadnych przyjaźni żadnych więzi
gdy tylko nas zobaczą gasną
jak iskra wystawiona na burzę.

Antropofobia?
Duma zraniona może
pracują bowiem tam na dole
w kopalniach straconych okazji.

I one miały przecież
inne marzenia.

z tomu: “Przeprowadziliśmy się ościennie”, 2007, tłum.:Leszek Paul

Możemy i my domowym sposobem powiększyć małe znaczenie zdjęcia

Kiki Dimoula

Możemy i my domowym sposobem powiększyć małe znaczenie zdjęcia

Tak obcy mi jesteś
jak ciało snów
jak dotyk jego.
Znam cię jedynie
gdy w ręce wpadnie mi
jakieś twoje zdjęcie
twoje spojrzenie wspinało się
po trapie statku
rozpięta kurtka falowała
zwrócona ku odejściu
zdjęcie
małego rozmiaru do paszportu
od piersi w górę.
Mniejszy od połowy
a patrz jak zaokrętowałeś się w mojej myśli
totalną podróżą.

z tomu “Przeprowadziliśmy się ościennie”, 2007, tłum.: Leszek Paul

Wybawienie Magdaleny

Kiki Dimoula


Wybawienie Magdaleny / Η λύτρωση της Μαγδαληνής

W końcu
gwóźdź łaski wbiłam
w namiętność moją do ciebie
Dokonało się
wokół krzyż

i tak, bez lamentów
obojętna ściągam
zawinięty w białe prześcieradło
moich włosów
banitę zgasły pocałunek mój
z odrzekających się twoich nóg
z kwaśnych twoich ust

unoszę go sama
nie ma już nawet
tego fanatycznego ciężaru który
osiąga pozbawienie kiedy
dziedziczy go historia

jakże lekką pozostała
śmierć mojej namiętności do ciebie
zrozumiałe
ciało wykradziono z jego wnętrza
policz ile wieków krzewiło się szalone
wijąc się
na twoim lodowatym zaczepione odrzekaniu

i teraz kiedy odchodzą
Mojry mirrę niosące jedna za drugą
sama zostałam w tym pustym zdarzeniu

uchylam wieczko co przykrywa
te tutaj zwłoki co piszę
i smutna śmiejąc się zauważam

w jaki zmarszczony stetryczały obyczaj
przerodził się mój eros
jakim to gratem śmiesznym i daremnym
brak twojej odpowiedzi

Dokonało się, Jezu mój.

A jednak celebrowałam i w tym roku
obyczaj bólu pobożnie.

z tomu "Przeprowadziliśmy się ościennie", 2007, tłum.: Leszek Paul

Replika zimy

 

Kiki Dimoula

Replika zimy

 

Zima.
Sroga ta anatema
zdaje się nudzić
niniejsze zdjęcie

tak jakbym marzła
chociaż pokazuję się ubrana ciepło
w zimowe palto

i o kołnierz zadbałam by był
podniesiony
chociaż nasza przezorność
raczej zdobi niż grzeje

twardo ręce trzymam
ściśnięte w kieszeniach.
Nie z chłodu.
Dla kary. Skoro mnie wymierzyły.

Ciemne morze w kierunku którego się zanurzam
lekkim tchórzostwem mnie ubarwia
spojrzenie oddalone zamknięte
w swym własnym zmrużeniu.

Tak właśnie wiernie mnie namalowałeś
taką jaką byłam.

Szkoda.
Gdyby twoje natchnienie
miłością zapłonęło by tylko palto mi zdjąć

przytulnie nastałaby wiosna
morze by rozkwitło
i te bzdury co plotę.

z tomu "Przeprowadziliśmy się ościennie", 2007
tłum.: Leszek Paul

Dziewczynka z zapałkami

Kiki Dimoula

Dziewczynka z zapałkami

 Noworoczna późna godzina
psa z kulawą nogą.
Jedynie szarość stara
noworoczna.

Drżą z zimna
skrzyżowania i kąty
by ogrzać się choć trochę
do obcej macierzy tulą się
ulicznych kwiaciarzy

bukiety zakutane
w ponury papier
taniocha
przystrojona wokół dziurkami
od autodydaktycznych nożyczek

tak jak my gdy dziećmi będąc
łaknącymi deseni
równe w gazecie złożonej
kwadraciki wycinaliśmy
tak jak po jej rozłożeniu
jakże radosne rytmiczne, jakże symetrycznie
okienka na oścież otwierała nam przyszłość.

Wieczór noworoczny
psa z kulawą nogą
jedynie wielkie szare okna zamknięte
i biedna plucha co żebrze o śnieg.

z tomu "Przeprowadziliśmy się ościennie", 2007
tłum.: Leszek Paul