gdy ogrodem było to co widzicie zachwycały ludzi którzy nigdy nikim się nie zachwycali
dotykały je dziewczyny które tu się snuły robiąc plany utopione w szklance
możecie jeśli chcecie wy też dotknąć wy też tej rzadkiej Orchidei
pomimo swojego piękna jest w pełni prawdziwa
z tomu: “Woda na twarzy”, 1993, tłum.: Leszek Paul
*Orchis ustulata – Storczyk drobnokwiatowy. Łaciński epitet ustulata oznacza “lekko przypalony”, odnosi się do wyglądu kłosu kwiatowego, podobnie nazwa zwyczajowa w języku greckim, która jest orginalnym tytułem wiersza: Καμένη ορχιδέα.
Popołudnie Godzina odjazdu Światło nie dokazuje Nie grozi Odchodzi Z trudem podnieśliśmy nogi Jedni rzucili kamykami Drudzy okruchami chleba Wszyscy nadzieję w powrót pokładali Jedynie ja Starzec Nie zważając na znaki A cóż innego mam robić Kto wie może mnie wiodą Drogi mają pamięć Radują się mną gdy chcą Kim jestem ja ten co po nich nie stąpa Zostawiłem dwa grona Ja Winogron czy piersi Jakie to ma znaczenie Innego teraz sycą Zostawiłem jedno miejsce Ja Znów Ponownie
Na koniec światło zostanie zgaszone Ofiara złożona bezradności zmysłu W bicz obróciła się ta wizja Jednowymiarowa projekcja Nawet narośle głosu zatraciły się w mroku Przymglona iluminacja pokazuje wyjście Ten kto ma oczy widzi Mów bym znalazła drogę Słucham cię jak pilota Suflera który podrzuca tekst którego jeszcze dobrze nie znam Nie wiem jak zacząć Rozpędził cienie które mnie miażdżą Nie mam na bilet Nawet kiedy ostatni ze zabłąkanych odchodzi Ty, mów do mnie Zostaniemy i my Nagie postacie W zamkniętej sali Oczekując Może Jakiejś następnej odsłony
Z głową ciężką od mądrości, Celów osiągniętych, nieświeżych I pamięci o muzyce jednej z tych Co rozpalają w błękitne noce Wychyliłam się przez okno, By zobaczyć swój powszechny pogrzeb.
Ławki rozstawione wzdłuż całej alei. Kandyzowane owoce, kadzidła, Plastikowe zabawki i małe wota. Za nimi straganiarze z uśmiechem Jakby ich nagły ból żebra przeszył. Monetami ciężkimi jak z ołowiu Klienci silą się płacić. Taszczą je spocone małolaty, A mój anioł hojnie rozdaje im kieszonkowe.
Koniec końcem, oto i ja z moim konikiem! Jakże mi do twarzy w tej gwiezdnej sukience! W życiu nie byłam ładna a jednak teraz Księżyc przy mnie blednie.
Tłum smutnych świętujących Podąża w rytmie kapeli Do chwili gdy zamykam okno I w strzępach światła pierzchnie Liżąc karmelowe jabłka.
Teraz mogę pochylić się nad kartkami, By pisać teksty takie jak te: Płonne.
z tomu: “Nadmorska osada”, 2017, tłum.: Leszek Paul
Z resztkami po kiepskim samopoczuciu, Bądź po ciężkiej strawie w żołądku, Wlokę swoje kroki przez ogród wieczorem Na tych cesarskich pantoflach, Prezent od przyjaciela który już nie żyje.
Luksusu nie kocham. Lecz nie wypada by został bez odpłaty Nawet najbardziej nietrafny gest miłości. Tak więc, niech w taką noc człapią I jedwabne po trawie. Każda moja stopa trumienka Czule dotyka ziemi która go posiada Pukając do niego dyskretnie do drzwi. Kiedy mi otworzy, będziemy i on i ja Skromnie ubrani w wołanie syczki.
z tomu: “Nadmorska osada”, 2017, tłum.: Leszek Paul
Jutro spotkają się dwaj chłopcy. Spór zakończą ostatecznie W jakiejś ruderze z czerwonego błota. Każdy z nich już ma w oczach Dekapitację kotki. Lecz dziś wieczorem łączą się skuleni W ramionach próżnej Mary. Zamglony księżyc ją zasmuca I, z westchnieniem, im ulega.
Jeśli żyć będą, co najwyżej staną się mężczyznami. Z pieniędzmi lub bez. Może kochać zwierzęta będą. Spożywać tradycyjny posiłek W domu pełnym hałasów niewiadomego pochodzenia. Z hemoroidami i strapioną żoną. Lśnić nad szklankami księżyc tak długo będzie Aż udomowi się kompletne surowe dojrzewanie Jak ten zastrzelony jastrząb wypchany Z rozpostartymi skrzydłami.
z tomu: “Nadmorska osada”, 2017, tłum.: Leszek Paul
Któż ma siłę by nas ukarać Gdy z miłością dbamy o naszą duszę? Lament nie ma tupetu wieczności. Gaśnie i on znużonym westchnieniem. Możemy, mówię, zrzec się całunu. Nie przystoi pulsującemu ciału. Zawsze płynie jakiś okręcik na otwartych wodach Nawet jeśli to tylko jego wspomnienie, Tyle obrazów piętrzy się w śmierci, Taka supremacja zasobu myśli. Nawet swój grób opuścić potrafi Jakaś żaglóweczka, Żadne widmo łódź rybacka, Kiedyś ona płynąc po czerwonym niebie Wzbudzała zachwyt Dodajmy jej jeszcze jakiś czas nieśmiertelności, Dziś wieczorem morze ze swą tytaniczną ciszą Zsumuje chaos i przyjaźń. Oddycha jak pierś dziecka Które zasnęło pod tamaryszkiem Może i słońce gdy dogorywa Powstrzyma każde porzucenie. Chwalebna będzie praktyka morska Która wypływa omijając śmierć.
z tomu: “Szlachetna nawigacja”, 2021, tłum.: Leszek Paul
Zawstydzona zapukała noc do moich drzwi Goniona jakby przez złodziei. Powodu nie miałam, by odmówić schronienia Bezbronnemu stworzeniu. Weszła. Gwałtownie na zewnątrz zaświtało Białym światłem sali operacyjnej.
Tak nauczono mnie podejmować koniec. Jako współistnienie, jako akt dobroci W stosunku do gonionej kobiety. Stoi na skraju życia, które mi pozostało Zawinięta w swoje ciężkie kołdry. Nie żąda, nie potępia, nie wyznaje. Częściej przyjmuje z moich rąk Zamiast jedzenia bukiet stokrotek. Kiedy myję okna, odnajduję je Nakreślone tchnienie oddechu. Lśnią, kobieta się cieszy, Ja, co jest logiczne, milczę.
Zaśnieżone rzezią i nauką Miasto na zewnątrz dalej się rozwija. Środkowa ściana skrzypi niepostrzeżenie Jak kości dziecka co rośnie Bez prawa do lamentu miłości Bez nadziei w ciemności uścisku.
z tomu: “Szlachetna nawigacja”, 2021, tłum.: Leszek Paul
Dimitra Ch. Christodoulou – Δήμητρα Χ. Χριστοδούλου – urodziła się w Atenach w 1953 roku. Studiowała prawo i literaturę. Do emerytury pracowała jako nauczycielka. Jest jedną z ważniejszych poetek tzw. “Pokolenia lat 70”. Debiutowała w 1974 roku i od tego czasu wydała piętnaście książek poetyckich, jedną prozatorską oraz antologię tłumaczonej starożytnej liryki greckiej.
Jej poezja jest uważana za połączenie egzystencjalnego niepokoju i polityczno-społecznej obserwacji z poszukiwaniem zwięzłości wypowiedzi. To ostatnie poszukiwanie znalazło rygorystyczny wyraz w jej dwóch ostatnich książkach, gdzie wiersze napisane są dokładnie w 24 wersach. Liczba ta ujawnia, według poetki, poezję jako rytuał czasu i rytmu, który nie może przekroczyć odcisku dwudziestoczterogodzinnego okresu.
Tom poetycki: “Minimum przed” (Nefeli 2005), był nominowany do Państwowej Nagrody Poetyckiej. Za tom “Głód” (Nefeli 2007), została nagrodzona Państwową Nagrodę Poetycką w 2008 roku. Nagrodzone zostały również inny tomy wierszy: “Minimum chleba świadomości” (Melani 2014) – Nagrodą Poetycką 2015 elektronicznego magazynu literackiego O Anagnostis, “Osada nadmorska” (Melani 2017) Nagrodą Jeana Morea.Ostatnio ukazało się kompendium jej twórczości w języku francuskim jako “Dimitra Christodoulou, Vingt – quatre battements et silence, traduit du grec par Michel Volkovitch, ed. Le miel des anges, 2021”.
(2021) Ευγενής ναυσιπλοΐα, Μελάνι (2019) Είκοσι τέσσερις χτύποι και σιωπή, “Dwadziesta cztery uderzenia i milczenie”, Μελάνι (2017) Παράκτιος οικισμός, “Nadmorska osada”, Μελάνι (2014) Το ελάχιστο ψωμί της συνείδησης, “Minimalny chleb świadomości”, Μελάνι (2012) Ο τρόμος ως απλή μηχανή, “Terror jako prosta maszyna”, Εκδόσεις Πατάκη (2010) Πώς αυτοκτονούν οι Ασσύριοι, “Jak Asyryjczycy popełniają samobójstwo”, Εκδόσεις Πατάκη (2007) Λιμός, “Głód”, Νεφέλη (2005) Ελάχιστα πριν, “Odrobinę przed”, Νεφέλη (1999) Προς τα κάτω, “W dół”, Νεφέλη (1997) Φορτίο, “Ładunek”, Εκδόσεις Καστανιώτη (1995) Το κυπαρίσσι των εργατικών, “Cyprys robotników”, Εκδόσεις Καστανιώτη (1991) Η προσευχή του αναιδούς -“Modlitwa bezczelnych”, Εκδόσεις Καστανιώτη (1985) Χώμα, Κέδρος (1979) Ηγησώ, Τυπογραφείο “Κείμενα” (1974) Τα άλογα του μυροβλήτου, Ιδιωτική Έκδοση