Pokonani, jak zwykle

Maria Koulouri

Pokonani, jak zwykle

Popołudnie
Godzina odjazdu
Światło nie dokazuje
Nie grozi
Odchodzi
Z trudem podnieśliśmy nogi
Jedni rzucili kamykami
Drudzy okruchami chleba
Wszyscy nadzieję w powrót pokładali
Jedynie ja
Starzec
Nie zważając na znaki
A cóż innego mam robić
Kto wie może mnie wiodą
Drogi mają pamięć
Radują się mną gdy chcą
Kim jestem ja ten co po nich nie stąpa
Zostawiłem dwa grona
Ja
Winogron czy piersi
Jakie to ma znaczenie
Innego teraz sycą
Zostawiłem jedno miejsce
Ja
Znów
Ponownie

z tomu „Puste muzeum”, 2013, tłum.: Leszek Paul