Veroniki Dalakoura
Zmartwychwstanie
Rano zobaczyli eteryczny byt jak się unosi. Rozdzielenie czaiło się jednak w pobliżu – jaką potęgą jest wiarą niemowlęcą – spadła żywa w moje ramiona zrywając sznur. Nigdy nie byłam taką świadomie chrześcijanką, by nie brzydziły mnie kaskady smarków obmywające moją twarz. Bicie dzwonów i wielkanocne hymny przyświadczyły silną wolę. Czyż sójka ze swoim śpiewem nie pozwoliłyby mojej duszy spojrzeć na sprawy inaczej?
Na kasztanowcach dojrzał owoc lecz rym z tysiącem i dwoma sprzeciwami ciągnął nas do teatru spowiedzi.
Dla pazernej przestrzeni dwa pokoje to dużo, nic nie wystarcza.
Krótkowzroczna kara. Jeśli ty jesteś mną, to czego szukam w wymiarze, który ignoruję?
z tomu „26 Wierszy”, 2004, tłum.: Leszek Paul