Nurkowanie

Liana Sakelliou

Nurkowanie

Tu kończy się przymorze.
Tu zaczyna się moje marzenie.

Każdego ranka zakładam moją maskę,
moją czarną skórę
i otwieram bramę do głębin:
ciepłej wody, która zrodziła twoje ciało
—- artykulacja głazów
——- ciemność wargi
———- morskiego ukwiału.

Każdego ranka jak łowca
uczę się ciebie śladować.
Wędrujesz od szczeliny do szczeliny
wodząc z dygotem swojego ciała
mój los.
Spojrzeniem krótkowzrocznym pieścisz muszlę
i jak kolekcjoner oferujesz ją
fioletowym i zielonym jeżowcom
by połączyć obraz z obrazem
kawałki swojego starego świata.

W nocy tropię cię jak kobieta
i poruszam się lekko wśród rozpadlin
—- chodzę po ogrodach
——- morskich ukwiałów
———- kolorowych muszli jeżowców.

W nocy rozścielasz się w kamiennej kryjówce.
Czuję twoje dzikie oczy
strzegące twojego samotnego podniecenia.
Podchodzę do ciebie. Z szorstkimi rękami
odwracam kamień.
Ziejesz czarnym zapachem strachu.
Szarżujesz.

By ziściło się marzenie przygarniam cię
twoje osiem rąk podróżuje
wokół mojej szyi
formując kolię z krwistych kręgów.

Wyciągam cię
do mojego własnego, przewiewnego domu.
Zdejmuję maskę, moją czarną skórę.
Leżysz na plecach wraz ze mną na brzegu.
—- Oczy martwe,
——– ręce i stopy zimne
———- i wiotkie.

Budzę się.
Już cię nie kocham.

z tomu: “Strumienie dotyków”, 1992, tłum.: Leszek Paul

Twoje czarne okulary i oczy

Liana Sakelliou

Twoje czarne okulary i oczy

Starzy mawiali
oczy odbijają światło czasów.
Ale kiedy patrzyłeś na mnie
twoje czarne okulary skrzypiały
jak zawiasy w drzwiach
w wynajętym pokoju.

Zdjęłam je. Położyłam na nocnej szafce
nie znajdując odwagi, by powiedzieć ci
jak bardzo się ich bałam.
Pękły jak jaja mewy
kiedy spadają na skały
i rozrzucają oślizgły embrion
w lśniących kształtach.

Twoje czarne oczy nade mną
snuły się po owalach
lizały ich usta
pomrukiwały jak uszczęśliwieni kochankowie.
Czego jeszcze więcej pragnęłam?
Co najwyżej koloru, może,
na czerni.

Ale twoje wędrujące oczy
przegoniły mnie za morza,
stały się
kamerą telewizyjną, która zwykle zmienia
stan moich własnych spraw.
Makijaż spływa po mojej twarzy
nienaganna sieć wiąże moje własne ja
i emituje mój nikły uśmiech
w jej oku.

Kiedy odwracam się do niej plecami
wąż mojego kręgosłupa budzi się.
Zrzuca starą skórę
nagi i spocony
unosi się by tańczyć i grzechotać.

A starzy ludzie mawiali,
że oczy odzwierciedlają wszechświat.
Twoje bezczelne okulary i oczy
muszą więc być moim ciemnym wszechświatem.
Lecz co zostanie bez nich?
Ruchy
pochłaniane przez mętne ciało
ciało bez kręgosłupa,
chroniące ideę
radości.

z tomu: “Strumienie dotyków”, 1992, tłum.: Leszek Paul