W górskich lasach…

Veroniki Dalakoura

Dwa wiersze z tomu „Eufrozyna, wiersze dla małych dzieci”
Ευφροσύνη, Ποιήματα για μικρά παιδιά

II

W górskich lasach, ach, jak się cieszę,
coś pozostało, z tylu rzeczy, których nie poznałam.
Tracić coś nie jest miłością
lecz trójkątną pozostałością snu!
Ach, jak się cieszę, mówię, ukochane piekło
że mam jeszcze czego się nauczyć!

(Jedynie tylko raz nie wstał świt
jedynie tylko raz cię prosiłam i nie odpowiedziałeś
ukryte w górskich lasach.
Nigdy nie będzie czegoś równie cichego
co mogłoby sprawić, że szept w świetle ulicy stanie się
lampą przeciwnej miłości.)

IX

Nie dawała żadnego wyjaśnienia tak gdy chodziła
z ciężką głową
zanurzona w kałuży
Czasu.

Takiego chłodu
nigdy nie odczuwała.
I nie mogliśmy wydać nawet jednego
westchnienia jednocząc się z tymi którzy
wyrywali skrzydła z pleców
żądni zemsty połykali
jeden za drugim
samotną cichą otchłań

Z gliny ulepieni u jej wezgłowia
pisząc na dębowym stole
—-słowa
– gdzie je znajdę –
O, Grecki Słowniku!

Eufrozyna była jedną z trzech Charyt (Gracji), bogiń wdzięku, piękna i radości. Jej imię oznacza “radość” lub “wesołość”. W mitologii greckiej Eufrozyna wraz z siostrami Aglają i Talią towarzyszyły Afrodycie i Apollinowi, ucieleśniając przyjemności życia, szczęście oraz artystyczną inspirację.

Ciało

Theoni Kotini

Ciało
Σώμα

Ciało
zaledwie absolutnie materialne
niekiedy staje się niebiańskim.

Ten oksymoron ciała
by zapomnieć o swoich granicach
dokładnie w chwili, gdy je zagrabia,
stanowi niespełnienie miłości.

Ciało
istniejąc traumatycznie
w swojej przemijalności
walczy, by stać się innym.
Zabiera cię ze sobą w trud czasu,
by dopełnić się w swojej tożsamości harmonijnie
lub marginalnie rozbudzić się w nieznanym.

Dlatego jest tak kochane
w samotności, w towarzystwie,
w tak ogromnym swoim wyniszczeniu.

Wymieńmy,
wszystkie rzeczy, które stają się pieszczotą:
dłoń
i jego mały ruch na policzku,
ciche pęknięcie we wszystkich tych usprawiedliwieniach,
wspomnienie właśnie co ściętej róży
nieznośnie czerwonej,
czułość chwili.

W kafenio

Theoni Kotini

W kafenio
Στο καφενείο

Samotny siedzi na stołku przed wielkim oknem,
od lat już nad kieliszkiem pochylony
i szary dym dookoła
jak aureola zdezelowanej świętości go wymazuje.

Jest jednym z tych, których mijasz, a oni pozostają,
by w popielniczce piętrzyć papierosy,
podobnie jak godziny chcące w ruch wprawić dni.

Tak chudy, jakby z wolna wzbierało
całą pustką tego świata ciało,
na dłoniach blizny, poszukiwacza złota dziurawa żyła,
oddech odłogowy, w ciele wyschnięta studnia.

Jeśli na ciebie spojrzy, odwrócisz głowę,
smutek nierozpoznany powoli rozbija oczy
rzucające daleki cień w skrytą dal.

To godzina, kiedy niebo w górze na posągach milczy,
godzina, w której człowiek szuka wzroku człowieka,
by zapalić światło, pospiesznie docierając do domu.

Lecz on nie ma gdzie się ukryć, nawet w słowach,
jedynym spojrzeniem, które chwyta,
to przyzwolenie, zadowalające się przewagą.

W kawiarni mijasz go i zostawiasz
jak kamyk znaleziony na brzegu,
szarzejący, zbędny w słońcu,
patrzysz na niego, gładzisz go i oddajesz
głębi, by uległ zapomnieniu
nieznany odłamek.

[Celowo szła sama…]

Zefi Daraki

Celowo szła sama
spotykając cienie ciała
____________na nieznanych listowiach – jak dziecko
skrycie bawiące się samotnie
____________chłodne samooszukiwanie
daleko bardzo daleko
od ciężkich monet czynów
Z dala od rusztowań z rozjuszonych słów –
____________nie dają wyłonić się olśnieniu
jedynie dniem i nocą ukarane przez czyny
spętane bezsilne
widzą na swoim dnie ptaki
____________uduszone ich głosem

………………………………………………………………………………….

Gdyż monologowała nienapisane wiersze
które dysząc przeganiały
dławienie pisania
Majaczyła zbladły czas
dłubankę jego głuszy

Pada

Pavlina Pampoudi

Pada
Βρέχει

Deszcz pada niemiłosiernie
Pije nienasycona mięsożerna gleba
By wypuścić
Łzy i śmiech, hosannę, narzekanie-

Deszczem człowiek chrzci moją duszę.

Poczwarka poezji w trawie
Załamuje pamięć
Ile zmarnowanej przestrzeni
W próżni jednej smutnej myśli-