Śpiące dziecko w wózku Μωρό στο Καροτσάκι Κοιμισμένο
Palec w ustach (To ten sam palec Który dalej mam, te same usta). Jestem tym samym dzieckiem, które w swoim śnie Dalej śnią Wszyscy których zapewne poznam później I wszyscy Których będę czytać Lub pisać o nich. (Moi przodkowie i potomkowie W innym czasie. Wróg Przyjaciele, flora i fauna Mojego udziału).
Oni wszyscy Dalej wiodą w moim śnie Nieprzewidywalnie Swoje niedokończone życia Odgrywając Jedna za drugą Sceny Z jakiegoś nieznanego powodu Istotne.
Nocą wychodzę w pragnieniu Oczu prawie nigdzie nie mam Skręconymi korzeniami wiję się Po ziemi. Mam jeszcze nietknięte rozkładem Jedynie swoje erotyczne usta z ich krwią Nieznaną swoją płeć I w głębokim opuszczeniu rozmnażam się Pierwszy z końca swojego rodzaju —
Pavlina Pamboudi – Παυλίνα Παμπούδη – urodziła się w Atenach (1948). Studiowała historię i archeologię na Uniwersytecie Ateńskim oraz sztukę w College of Fine Arts w Atenach i Londynie.
I jak sama o sobie pisze: „Pavlina Pamboudi, członek-założyciel Stowarzyszenia Pisarzy (sekretarz generalny przez 5 lat) i Koła Poetów, urodziła się w Atenach przez pomyłkę – gdzie nadal celowo mieszka. Studiował na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Ateńskiego (historia – archeologia) i uczęszczał na kursy matematyki w Szkole Matematyki Fizycznej i malarstwa w Szkole Sztuk Pięknych w Atenach, a także w Byam Shaw School of Art w Londynie. Pracowała jako nauczycielka (prywatne lekcje), copywriter w agencjach reklamowych, malarz ikon, producent kosmetyków, redaktor w wydawnictwie itp. Napisała 15 książek poetyckich, 5 książek prozatorskich i ponad 40 książek rzekomo dla dzieci. Na swoim koncie ma również ponad 20 tłumaczeń dzieł literackich, trzy indywidualne wystawy malarskie, teksty wielu piosenek oraz współpracę z radiem i telewizją. Obecnie jest redaktorką naczelną internetowego magazynu Peri Ou, www.periou.gr. “
Σχεδόν χωρίς προοπτική δυστυχήματος, Ίκαρος, 1971 Τα μωρά των αγγέλων, άσπρα και τυφλά, Ερμείας, 1974 Αυτός Εγώ, Τραμ, Θεσσαλονίκη 1977, Β΄ έκδοση Εγνατία-Τραμ, Θεσσαλονίκη, 1980 Καρτ ποστάλ, Εγνατία-Τραμ, Θεσσαλονίκη, 1980 Το μάτι της μύγας, Κέδρος, 1983 Μαύρο του πράσινου (Επιλογή από τις συλλογές του ’71 και του ’74), Νεφέλη, 1984 Ο Ένοικος, Κέδρος, 1989, 1999 Ιστορία μιας ώρας σε πτυσσόμενο χρόνο, Libro, 1993 Ο Λεπτουργός, Κέδρος, 1997, Το Μαύρο Άλμπουμ, Κέδρος, 1999 Ποιήματα 71-93, Κέδρος 2001 Το Ημερολόγιο του Διπλού Χρόνου, Κέδρος 2005 Τιμαλφή, (Μικρό Ανθολόγιο με CD) Ροές, 2007 Τα Χιλια Φύλλα Κέδρος 2009 Το Σπίτι στους 40 Δρόμους, Ροές, 2011 Το Μοβ Άλμπουμ, Ροές, 2012 Σημειώσεις για το άγραφο, Πατάκης 2021 Νυχτολόγιο, Ροές, 2022 Άμμος και λίγα βότσαλα, Ροές, 2024
Nie było mnie przez pewien czas wróciłam (na chwilę) dom na oścież otwarty rozświetlony i czysty i chociaż mnie nie było jednego dobranoc nigdy nie mogłam powiedzieć gdyż epilog był lżejszy od poezji a życie jak beczka bezlitosna którą turla poezja nie jest fotogeniczne
——————————–
*** [Σας αρέσει το ανοιξιάτικο φουστάνι μου;]
(Podoba się wam moja wiosenna sukienka? Jej kwiaty zmieniają pozycję z piersi na brzuch wszystkie są czerwone nikt tego nie rozumie)
——————————–
*** [Ο χειμώνας σ’ αυτό το άσπρο]
Zima w takiej bieli nigdy nie przyniesie wiosny
Karą pisanie o zimie nieustannie zapatrzona w siebie zima nieustannie zima i dlaczego nie zima
——————————–
*** [Όχι δεν θα παραγγείλω κάτι ακόμα]
Nie jeszcze nie zamawiam niczego Wszystko przyszło. I zapłaciłam za to gotówką. Tylko tak dla pozoru zawołałam kelnera. A on nie przyszedł.
——————————–
*** [Το δρόμο τα δέντρα το ποτάμι]
(Drogi drzew rzeki — nie zobaczę ponownie go deszcz jest na scenie leje się z wiadra leje się na twarz i leje się jestem nie jestem)
z tomu: „Bransoletka na szyi”, 2013, tłum. : Leszek Paul
Maria Koursi – Μαρία Κούρση – urodziła się i studiowała w Atenach. Jej wiersze zostały przetłumaczone na francuski, angielski, włoski i hiszpański. Jest redaktorką i wydawcą. Przez dziesięć lat prowadziła warsztaty literackie w Liceum Leontio.
Reprezentowała Grecję na licznych międzynarodowych festiwalach poetyckich. Jej wiersze interpretowane przez Dymitrę Galani zostały oprawione muzycznie przez Kostasa Livadasa na albumie zatytułowanym „Από τον Ευριπίδη στη Μαρία Κούρση”. W 2022 r. została nagrodzona przez magazyn „Χάρτης” za książkę dla dzieci “Mit o królu Erysichtonie”. W 2023 r. otrzymała nagrodę imienia Lamprosa Porphyrasa przyznawaną przez Akademię Ateńską za tom „Εξόδιος Αέρας”. Jest członkiem Stowarzyszenia Autorów. Opublikowała 17 książek..
Bathers with a Turtle (Baigneuses), 1907–08, oil on canvas, Saint Louis Art Museum, St. Louis
Kąpiące się z żółwicą Κολυμβήτριες με χελώνα
Kolejny raz ożyła w trawie w ogrodzie. Czekały już na nią inne żółwie by tym swoim mięsistym narządem w nią wejść.
Biły ją w karapaks obgryzały kończyny i ogon. Wtedy chłopcy słysząc krzyki — jakby się paliły — podnieśli ją zakrwawioną, posmarowali jej grzbiet i z czułością umieścili w muzeum w St. Lewis
I tak więc pewnego śnieżnego dnia zauważyłam nagie dziewczyny Matisse’a patrzące na różową żółwicę zamyślone i nieruchome w rzece zieleni i w obojętnym niebie.
z tomu: Zacieni (Σκιασμών, 2022), tłum.: Leszek Paul
psy tylko noszą kamizelki ratunkowe a ludzie gromadnie toną autoportrety milenialsów mają wysokonakładowe uśmiechy w tym jeżastym śnie możesz boso spacerować po rozżarzonych węglach i nie zranisz własnego egoizmu
owce demonstrują na placach a ludzie pozamykani w zagrodach autobiografie milenialsów mają białe strony w tym ciernistym kraju daleko zajdzie tylko ten co nawet własną matkę zdradzi
Martwy motyl na balkonie. Szukałem czarnej skrzynki. Nie znalazłam jej.
Szmaciak wcisnąłem w szparę drzwi by piasek się nie wpychał i podarowałem sobie uśmiech bagatelizując choćby na chwilę kaktusy.
Zawiasy nienaoliwione zostawiam tak by drzwi miauczały przypominając mi mojego kota który zdechł o podobnej porze rok temu.
Nałożyłem jedzenia dla dwojga, jak zawsze, a potem jadłem z pochyloną głową udając że nie widzę pustego krzesła pełnego talerza.
Zachodzące słońce, dynia Halloweenowa i wzgórza jak potrzaski. Grymaszę głównie z niedowierzania. Chcę myśleć, że nie będę tym który wpadnie w pułapkę, ale tym, który je zastawia.
Co z tego, że mam usta pełne śrutu. Czego pragnę, to poczuć raz jeszcze tą komitywę, tę bliskość kogoś, kto pogłaszcze mnie po włosach, czule pocałuje w czoło na dobranoc.
Niczego więcej nie pragnę.
Nikt nie chce w swoim życiu, gniewnych oceanów lecz płytkie morze w którym można się taplać.
Przy takiej liczbie sympatyków jednym euro niech każdy cię obdarzy i już do końca życia miałbyś czym opłacić transport swojego kamienia. Lecz oni zamiast stan rzeczy zmienić poszli upodobniając się do ciebie. Jeden dźwiga żonę i dzieci na plecach inny sześć walizek. Kolejny wyłazi ze skóry by dogodzić całemu domostwu nawet osioł nie dałby rady i widzisz ich jak się potykają jak pot się z nich leje nie poddają się jednak tam, niezrażeni wdrapują się na pieprzone wzgórze spadają by następnego dnia raz jeszcze wszystko od nowa ten ich upór wymaga obserwacji psychiatrycznej ty kolego, przynajmniej to nie ty wybrałeś niewolę to była kara nałożona na ciebie lecz wszyscy twoi wielbiciele źle odczytali przekaz i szarpią się teraz kto zniesie najwięcej nie myśląc bynajmniej o cenie którą płacą ci którzy w przepaściach łamią kark albo kręgosłup lub szyję gęba w kubeł niepowstrzymani, bracie, dalej ciągną w tą i z powrotem nawet jeśli Daremność będzie pierwszym słowem które ci przyjdzie na myśl o tej całej szalonej hordzie.