Naoczny świadek

 

Aristea Papaleksandrou

Naoczny świadek

W swej białej
koszuli zakluczony
są takie wieczorne chwile
gdy lotem błyskawicy przemknie vis-a- vis
i niknie powiedziałbyś gaśnie
nim kiwnie głową
że odszedł
____odchodzi

To i owo wiem o nim nie wiele
Nie tutejszy
żadna osobistość
Jednak ma sposób by cię nakłonić
Wiarygodny przybysz; wybrany
by obietnicę innego złamał
Sprawiedliwy człowiek wypożyczonej
——winny
Chciałby może i on
powiedzieć coś o tamtej
—–nocy
O alibi drugich
O tym co widział gdy szedł
—–przychodził
przenikając ich kroki

Ten niemy człowiek
nakazuje mi artykułować
—–głos

z tomu „Mija nas”, 2015, tłum.: Leszek Paul

Syndrom jednoosobowy

 

Kiki Dimoula

Symptom jednoosobowy / Μονόκλινο σύμπτωμα

Za każdym razem dziwią się w recepcji
gdy o pokój jednoosobowy od frontu proszę.
Patrzą na mnie jakbym domagała się śmierci z widokiem.

Morze w lombardzie zastawiłam
powiedziałam sobie w tym roku wakacje w górach
może poszum lasów odczaruje
ten demoniczny syndrom powrotu
co w okamgnieniu każdą moją ucieczkę zniewala.
Gdy w ramiona weźmie mnie pomyślałam drzewa
satyr pień może się i zakorzenię.

A w górach to samo.
Pokój jakby ze stali
i czyste lekkie powietrze tchnęło kłódkami.
By się otworzyć walczyłam moim relanium
lecz ono ode mnie było bardziej chore.
Tak samo było w Pylos
ta sama chaotyczna ucieczka z Syros dwa lata temu
w Kalamacie przed rokiem po trzykroć gorsza
pociąg przeładowany a płacze chcą
do Aten wracać na piechotę.
Taka mania prześladowań zawłada mi miejscami.

Czyżby brakowało mi twojej nieobecności?
Nie jeździ ze mną zostawiam ją w domu.
Bezwzględna komenda odmiany by nie deptała mi po piętach.

Jakże zachłanne jesteś Niepojęte.
Tyle klarowności zawłaszczyłeś jako rękojmię
i kurort uczyniłeś sobie teraz
z tego niepojętego syndromu wroga mojego.
Wracać natychmiast. Autobusem taksówką
może złapię jakiś księżyc co też wraca
na swój pusty plac.

Druzgocący zwyczaj. Nic wielkiego
lecz jak mi się nie spodoba to jak ja wrócę
z twych zaświatów Niepojęte.

z tomu „Okres dojrzewania niepamięci”, 1994, tłum.: Leszek Paul

Modlitwa

Maria Koulouri

Modlitwa

Daj boże byś nie przyszedł
Byś się zagubił
Na rozdrożach
Dalej niż w oddali
Tam będziesz miał rację bycia
Tu pożytku żadnego
Wyznaję
Jakże chcę by mi ciebie brakowało
Nogi twoje by nie stąpały po mojej ziemi
Ty z urodzenia wielbiciel przyrody
Rolnik równiny
Kochanek kwiatów
Ty, niepokalany
Byś się zagubił
W innych ogrodach
Niech cię przyjmą
Monolitycznego
Twórcę codziennej pieczy
Tam idź
Tam gdzie chcą wierzyć
W świątynie swojej miłości
Tam gdzie klęczą z przyzwyczajenia
Gdzie nie obchodzi ich ból wezwania
Trwożę się dzień i noc
Nie przychodź

z tomu „Puste muzeum”, 2013, tłum.: Leszek Paul

Wielka ucieczka od zlewu

Athina Papadaki

Wielka ucieczka od zlewu

1

O ceremonio palców
o przepierko.
Tam mydło zielone, garść gęstej oliwy
na marmurze.
Tam nieugięta farbka, wtargnięcie bez mała
na terytorialne wody bieli.
Gdzie
plecy parują
w jakich to plenerach!
Ługu i czarnego kotła dymy.
Akwedukty rozciągają się od mojego kręgosłupa.

Zmierzcha w słoiku konfitur.
Obłoki, gotowania obłoki, przynoszą zimę do kuchni.
Co ja dołożyłam? Dekorację.
Wycofuję się na chwilę.
I pływ posadzki się zmienia.

Inna perspektywa.
W koszyku, świeżutkie bakłażany
młode wdowy
łamią swoją żałobę odrobiną purpury.
Mami mnie
parujący talerz pomarańczy.
Ale te
rybie łuski w zlewie, co za tymczasowość.

Powieki zamykają się mi ku daremności.

Unoszę do światła kryształowe kieliszki,
są czyste?
Rzucają romby diamentu na moją twarz,
ciemna
wymyka im się jak struga.
Bzy, lilaki z targu
rozpościerają mnie aż do nieba.

Owieczko oparów, ratuj moje rozedrgania.

2

Szybkowarze, opar twój
brzoza szemrząca, unosi się.
Przebija beton.
Łudzi się taras na dachu.

Niewola moja niczemu nie równa.
W szafkach wysprzątane?
Tak mamo, odpowiadam.
Środki czyszczące
oregano
puszki z mlekiem
gumowe rękawiczki.

Przemieniam się cała w biel.

Zawieszona.

Do kogo należę w takich chwilach?
Kapryśność księżyca przygniata mnie bez końca.

Rzadko staję się pełnią.

Wieczór.
Kran skrystalizował się w ołówek.
Dzisiaj gotuję już na wtorek.
Pod swoim białym całunem
w otwartym garnku żegluje kapusta.
Bezprzykładnie trwonię samą siebie.
Skąd jest to światło co przenosi ogrody krzyknęłam
i nagle wszystko pogrążyło się głęboko aż do kolan
w lśnieniu co zostawiała gruba sól.
Ach, co za ból.
Wyłączyłam okap.

Niech sobie ściana rzewnymi łzami oparów płacze.

z tomu: Owieczka oparów (Αμνάδα των ατμών, 1983), tłum. : Leszek Paul

Wota

Maria Koulouri

Wota

Misterium-
Spoczywając na kolanach
Latarką w oku
Namierza mnie
Zastygły posąg
Interwencja w upływ świata
Pradawnej genezy wizerunek
Klejnot pokazowy futurlitycznej epoki
A on
Ryje moje ciało
Wieki rezydują
Łupieżca ziemi
Kupczyk
Ja jestem tą ziemią
Na szczycie miasta mego
Mieszkańcy
Kolumny dźwigają
Drugiej tożsamości tu nie ma
Ruiny i jamby
To wszystko
Licuje z moim ciałem

z tomu „Puste muzeum”, 2013, tłum.: Leszek Paul

Μαρία Κουλούρη

Maria Koulouri urodziła się w Chalkidzie w 1975. Studiowała Terapię językową i Psychoterapię. Obecnie kontynuuje studia teatralne na wydziale Kultury Europejskiej na Otwartym Uniwersytecie.
Pierwszy tom wierszy Marii „Puste muzeum”, który ukazał się w wydawnictwie „Μελάνι”, w roku 2013 został nagrodzony nagrodą Związku Literatów za debiut poetycki i był nominowany do Państwowej Nagrody Literackiej. Następny tom „Zegary i inne bicia” został wyróżniony nagrodą Sotirisa Matragi przyznawaną przez Akademię Ateńską.
Jest autorką scenariusza filmu krótkometrażowego ‘Μη με λησμόνει’.

„Puste muzeum”, Μουσείο άδειο, Μελάνι (2013)
„Zegary i inne bicia”, Ρολόγια και άλλοι χτύποι, Μελάνι (2015)
“Barłogi”, Καθημερινά κρεβάτια, Μελάνι (2017)

Wielkanoc w piekarniku

 

Kiki Dimoula

Wielkanoc w piekarniku

Beczało koźlę uparcie ochryple.
Otworzyłam piecyk z gniewem co wrzeszczysz spytałam
goście cię usłyszą.
Twój piecyk nie grzeje, beczy
zrób coś inaczej wyposzczone zostanie
święto okrucieństwo to wasze.

Rękę do środka włożyłam. Doprawdy.
Lodowate czoło nogi kark
trawa pastwisko turnie
rzeź.

Wiosenny seans

Aristea Papaleksandrou

Wiosenny seans

Mroczne było
niebo snu
Potem nastał
mroczny dzień

Mężczyźni kobiety ciżba
obcych sobie towarzystw
Ten pan ta
z białą szyją
Ten pan ta
– Z czarnym rewolwerem
Kształty o martwym spojrzeniu
machają do mnie coś mówią
Ciągnę ich wszystkich do pracy
na tajne spotkanie
z zrzeszonym
w domu maklerskim na zgromadzenie
ogólne do urzędu podatkowego
Sprzedają swoje życie wyprzedaję
sale zastawione stoły
olśniewające libacje
mojego snu mojej jawy
siebie samą duszą i ciałem
całe swoje dobra
sprzedaję siebie wyprzedaję
całe dobra
przeszłość
ten z białą szyją
z czarnym rewolwerem
Postacie
chyże
głęboko ukryte
tajemnice
uratowało się wszystko
I morderca zabójcy
z prześlicznym alibi
daleko gdzieś na Gwadelupie
Uratowali się wszyscy
z wyjątkiem mnie
która ich wszystkich śniła

II

Dotychczas sen
a teraz wyrocznia

Sny bez śnienia
Jesień bez deszczu
Papieros na zewnątrz
Naga na mrozie
Nikt się nie ogrzeje
Nikt nie zmarznie
Zewsząd bicze ulewy
Zewsząd bicze żaru
Nieskalany jak zanim
zostaniesz

A więc
nie jestem jedyną
dobrze to powiedziałeś
I nade wszystko
gdy się nie spodziewasz
innym słońcem
rozjaśni się twój świat

z tomu „Mija nas”, 2015, tłum.: Leszek Paul

Replika zimy

 

Kiki Dimoula

Replika zimy

 

Zima.
Sroga ta anatema
zdaje się nudzić
niniejsze zdjęcie

tak jakbym marzła
chociaż pokazuję się ubrana ciepło
w zimowe palto

i o kołnierz zadbałam by był
podniesiony
chociaż nasza przezorność
raczej zdobi niż grzeje

twardo ręce trzymam
ściśnięte w kieszeniach.
Nie z chłodu.
Dla kary. Skoro mnie wymierzyły.

Ciemne morze w kierunku którego się zanurzam
lekkim tchórzostwem mnie ubarwia
spojrzenie oddalone zamknięte
w swym własnym zmrużeniu.

Tak właśnie wiernie mnie namalowałeś
taką jaką byłam.

Szkoda.
Gdyby twoje natchnienie
miłością zapłonęło by tylko palto mi zdjąć

przytulnie nastałaby wiosna
morze by rozkwitło
i te bzdury co plotę.

z tomu "Przeprowadziliśmy się ościennie", 2007
tłum.: Leszek Paul