Nie jestem tam…

Zefi Daraki

[Nie jestem tam gdzie mnie zostawiłeś]


Nie jestem tam gdzie mnie zostawiłeś
na białym lnie
Wielką obczyzną księżyc
_________________Emigruję
do śniegów poetów
świętych i pustelników
chcę narodzić się
w mojej własnej przeszłości
Dla obcego snu bawiłam się ze swoim synem
w ślepych korytarzach – mówił, to czego szukam
pojawia się w chwili gdy je tracę

Nie pamiętam ziemi ani nieba
Jestem kryształową pustką
moich kości Po czym wyruszam
do krain Danii od dziecka
_________________rówieśnik Hamleta
_________________szeleszczę
skrząca muzyką
_________________straconych pól

Czego szukasz uparty mój świetle
Pamiętam jedynie
oko kochania
spacerujące
w jego własnym śnie

Nie chwytaj się rąbka Anioła
rozdzierasz mi ciszę
Chcę jej

z tomu: „Spotkania w abatonie”, 2020, tłum.: Leszek Paul

W pociągu

Kiki Dimoula

W pociągu

Wracam.
Prawie wszystkie miejsca na powrót
są wolne – iluż to powraca –
przepełniony zawsze odjazd
wielu odchodzi, wszyscy prawie.

Dużej szybkości nabiera pociąg
szatkując wszystko co dała mi ta podróż
twarze dopiero co pokochane
zadziwiające uczucia, miejsca

cała w strachu melancholia ta obok
że wypadnie z toru.

Ogólnie nie lubię mijać
z bezbożną szybkością
pól, obsianych, szczególnie nieużytków

martwię się że nie zdążę
zapalić jedno spojrzenie
w świętym stoicyzmie co okadzi
mgłą jakąś odległą kapliczkę.

Zapalić jedno spojrzenie
w nadżartych przez gryzoniowe
opuszczenie ruderach i pokłonić się
wyblakłym od deszczu
i łez czasu
nazwom stacji zaprzestanych

również by zdążyć przyjąć
odległy dźwięk gwizdka
pogłosu zawiadowcy.

Stacje zaprzestania.

I pociąg jakby zaczął tracić prędkość
chcesz że z przyzwyczajenia chcesz że z szacunku
do cienistych podróżnych
być może zdążą.

Lecz nie.
Nie spieszą się.
Nie troszczą się o to
cienie
swoją obecnością nie raczą.

Wsiąść do zaprzestania?

z tomu: “Średnik”, 2016, tłum.: Leszek Paul

Milczeniem jest twoja miłość

Yiannis Antiohou

Milczeniem jest twoja miłość

W ciele, w pamięci jest nasz ból.
K.G. Kariotakis, Jesteśmy czymś…

Tęskniłem za miłością, której się nie wypowiada. Nie mogłem cię trzymać w milczeniu. Twojej miłości nie mogłem. Na wpół nagryzione łaski losu, te co ludzie ciągną kopiąc swoje życie, i słowa włożyłem ci w ciało; rozdarłem cię a potem płakałem w twojej krwi – enagisma złożona kędzierzawym stworzeniom, które otaczają nas i ścinają nasze noce. W ich czerwonych oczach cię poznałem, nad ich pożółkłymi zębami, zapragnąłem ciebie.

_________________On, inny nieboskłon
_________________On, piekła nieboskłon

Milcząc, nie byłem niczym więcej niż tylko białym startym kurzem na biurku. Masa ziaren władzy czy zasobności jednego dnia, którego świt zastał nas chorych lub wędrowcami na dalekich drogach.

O zmierzchu razem z ptakami zbieraliśmy się na placach. Nigdy nie śpiewaliśmy jak one. Żebracy między kolumnami stoy dzieliliśmy się zapakowanymi okruchami obcego boga. Krzyżowaliśmy na piersiach ręce w pośpiechu chowając w bieliźnie zgaszona nasze jutro.

_________________I kochałeś mnie
_________________I ogrzewałem ciebie

Starożytne kadzidła płonęły w naszych dłoniach a na trzech gołych lampach w pokoju wisiał Polaris, Syriusz i Aldebaran. W tym kosmosie magicznie rozkwitły kwieciste prześcieradła zakrywając przed rękoma prawa dwa cienie w surrealistycznych swoich słupkach; purpurowe kwiaty, mięsożerne pręciki i szmaragdowe nóżki ambulakralne.

Nigdy wcześniej nie wylałem tylu łez, i ten tik-tak mojego serca, przełącznik czasowy śmierci. Ograniczyłem słowa. Liczę jej jak kule. Nie umarłem. Zabiłem prawie wszystkich. Wzmocniłem ramiona. Kopię tyle już lat. Kopię głęboko. Pobrudziły się nie pogrzebane moje trupy.

Moje ręce
dwa półksiężycowe nawiasy
połyskują
na twojej twarzy

Nie odzywasz się
Milczeniem jest twoja miłość

Zmęczyła mnie pamięć o tobie
Pochyla mnie
Mówię ci:
to ciężki czas
\jestem/
/jesteś\
językową utopią
Włożę w nasz język żyletki
by pamiętać że jeszcze nie tak dawno
byłem|byłeś
nieistniejącym rytmem
lub
śliną
połykaną z trudem przez ludzi
zanim zostaną pożarci

położyłeś się
rozebrałeś się
spaliłeś
rozświetliłeś

O świcie ugryzłem wszystkim zębami słońce i ono połową wzeszło. Zgilotynowałem twój cień byś nie widział jak ponownie wkładam słowa i nadgryzione łaski losu w nową miłość, której się nie wypowiada.

Klęczę nad tobą jak Minotaur Picassa i chronię cię.

z tomu: “On, piekła nieboskłon”, 2019, tłum: Leszek Paul

Jakby przemieszczały się

Zefi Daraki

[Jakby przemieszczały się teraz lody murów opieszale]

I

Jakby przemieszczały się teraz opieszale lody murów
Zimne światło wyłania się z moich dłoni rozwiesza
lotne obrazy wspomnień
Bezbrzeżne godziny upłynęły od chwili gdy żagle rozwinął
____________ten pokój
Jakieś śmieszne pająki zostały by tkać pajęczyny
ciągnąc za sobą szydercze ciemności

Niepogodzona stałam wpatrzona w cień pocałunku,
rączka dziecka co pięła się po mojej twarzy

II

Liście wisiały na deszczu
ściągając jeszcze jedno inne życie między moje palce
wszystko znalazło swój koniec
____________słowa co ginęły
przy sczerniałym ogrodowym stole
przy oparciu połamanego krzesła

przy starym zegarze
z mrocznymi wyszywankami ptaków
jedynie jedno wspomnienie rodzinnej kolacji
przy śmiechach co dźwięczały
____________w błękitnych talerzach
rozlane wino nieosiągalnego kiedyś

z tomu: „Grota ze sztucznymi ogniami”, 2014, tłum.: Leszek Paul

Miłosna pieśń Świętego Sebastiana

Yiannis Antiohou

Miłosna pieśń Świętego Sebastiana

(…) I think that at last you would understand.
There would be nothing more to say.
T.S.Eliot, The Love Song of Saint Sebastian

To sen mnie ratuje
choć ostatnio
moje sny pełne są obnażonych świętych
i bytów co mnie zadręczają

Wstaję
by parę czarnych strof napisać
o cieniu co mnie nęka

Gdy spojrzysz do góry
widzisz wielkie
białe
skrzydlate myszy
– nietoperze albinosy –
krwawiące
na pożółkły mój całun

I słychać z zewnątrz
całego świata przemieszczanie
i dźwięki motorów elektryczne
jak grzmoty burzy
bez deszcze i wichury

Ciało moje
stygmatów rana
od strzał Dioklecjana
chroni wiarę męczenników
w Bazylice Stolicy Apostolskiej

Roztrzaskana moja czaszka
kubek hostii pełen krwi
gasi pragnienie barbarzyńców
w Ebersbergu

Od wieków martwy
przywiązany z rękoma na plecach
do pnia drzewa
czczony jestem w igrzyskach
i sportowych snach

Pewnego dnia
ten który pisząc wiersze
rękę będzie wkładać do mojego boku
urodzi mnie
martwego raz jeszcze
albowiem nie istnieje
żaden Święty Pokój

Nawet wasz Bóg
nigdy nie istniał!

Położyłem się
na świetlistej urnie
żując gwiazdy
nie biorę już narkotyków
gorzki jest firmament

W moim kobiecym ciele
mam pięć strzał;
nie jestem Świętym Sebastianem
lecz nagim modelem
Antonello da Messina
stąpającym boso
po świętej geometrii Wenecji
przywiązanym z rękoma na plecach
do słupa w jego izbie

Sen który mnie ratuje
teraz mnie zabija;
to jest moje męczeństwo
i sny moje
wyjaśnicie je
niebiosom.

z tomu: “On, piekła nieboskłon”, 2019, tłum: Leszek Paul

Antonello da Messina, St. Sebastian (detail), 1476–9, Gemäldegalerie Alte Meister, Dresden

Minutą wspólnie

Kiki Dimoula

Minutą wspólnie

Dzieckiem z podwórka niebios ten dom.
Wyniośle zbudowana tendencja przyziemienia
na rozpostartych skrzydłach szczytu
jak ambona by głosiło osłupienie
poranną południową wieczorną ewangelię dnia.

Wychodzę na podwórko. Czeka na mnie lśniąca
z siodłem lejcami uprzężą dzika wolność horyzontu
by dosiąść ją i w galopie ujarzmić jej uwierzytelnienie.
Ach, jedynie spojrzeniu i wizji udało się poskromić
niematerialny ten narowisty podbój.
Aroganckie mniemania bezchmurnego nieba spadają kruszą się
bo przelotnie trwa Niezakłócenie.

Patrz jak o piędź potyka się ogrodzenie
wokół działki. Niskie oswojone a jednak
jeśli uważnie się przyjrzysz poczujesz jak dzieli
moje dzień-dobry od dzień-dobry sąsiada
całymi dniami granice w milczeniu podburza
zbrojąc suche zielska przeciwko własnym braciom.

Wieczorem tylko, jednoczący zapach dziwaczków
przekrada się przecinając je tu i tam
w irracjonalnym świetle świetlików
— świętojańskimi nazywaliśmy je gdy żyliśmy.

Ach, heroizmy ochotniczych snów niechlubne.
Jaka to korzyść z zagrabienia
dwóch piędzi księżycowego pyłu ciągle
scheda zostawiona własnej ucieczce przez lato.

Dajmy im uczcić minutą wspólnie
tym niepiśmiennym wdowom przedłużenia
których prawo nie obejmuje

nawet jeśli nikt nie wie
co w zanadrzu chowa dla nich jeszcze nadzieja.

(Lato, Platanos-Aigialeia)

z tomu: „Minutą wspólnie”, 1998, tłum.: Leszek Paul

Śmierć Narcyza

Yiannis Antiohou

Śmierć Narcyza

I will show you his bloody cloth and limps
And the gray shadow on his lips.
T.S. Eliot, The Death of Saint Narcissus

Ostatnio od miesięcy
w moim ciemnym pokoju
klęczę nad jeziorem łez
próbując odbić swój własny obraz;
pochylam się podwajam
dopraszając się odbicia
którego już nie pamiętam

Ba, prawdy nie mówię
i kłamstwo mnie postarza;
być może cię nie widzę
nie mniej czuję
twój wilgotny odlew
twoje mokre włosy
łzy twoje
wtedy gdy było nas dwóch
– i dzień się nie kończył
i noc się nie kończyła –
międląc skurcz młodości
bolejąc przy każdym ukąszeniu
zapełniając płótno półcieniem

Nikt nie wyobraża sobie
ile światła
było na początku
w moim ciemnym pokoju
jakże twardy był
twój stalowy kirys

Żyjąc tak długo z osobno
nauczyliśmy się zanurzać bezgranicznie
w lustrze tej samej nocy;
wśród drobnych piór
ukąszeń
siniaków
wrzodów;
karmiąc się odrobiną wolności
której nie braliśmy pod uwagę
w tej całej nieśmiertelności

Przylgnąłem prawie do ciebie;
włosy twoje
są ciemne i lśniące;
igły palce nocy
szyją w naszych oczach
ogłuszającą ciszę
mrocznego stosunku
tak że nikt i nigdy nie widzi
że tuż zanim utonę
jestem podwojony
prosząc cię, Caravaggio
byś drzwi na czarnej framudze
wydrapał paznokciem
bym mógł wyjść
i Bogiem cię orzekł
boś mnie ocalił.

z tomu: “On, piekła nieboskłon”, 2019, tłum: Leszek Paul

Trzy wiersze z tomu “Niewielki testament”

Giorgos Lillis

Szkic

Tu, na ostatecznej granicy, gdzie chmury
wiszą na niebie jak skrzydła ptaków.
Tu, gdzie nikłość zdradzana jest przez jej cień,
gdy na skraju przepaści staje.
Nawet gdybyś żadnego Boga nie był epigonem.

Zrozumienie

Szukaj moich śladów. Znajdź w zamkniętych
szafach stare zeszyty,
tam gdzie na czeka mnie dziecko, którym kiedyś byłem,
dziecko, które nasłuchuje
wirującą siłę czasu,
piłując drewnianego konika.
Tutaj zrozumienie może i potwierdza jeden wyścig,
jedną próbę. Aż do chwili gdy chronić mnie będą
fale i Nimfy wód.

Na balkonie

Jaka cykada ma połączenie bezprzewodowe z galaktykami
by wylądować mogła we mnie nieskończoność
jak doskonały prezent znikąd ?
Podążam wzrokiem za statkami.
Badam powrót ciemności
do mroków. By nie rozmyślać o
przesmykach, oczekując by Pełnia księżyca
rozkazała dziwaczkom
defilować po drewnianym stole, na którym
się oparłem i sen mnie znużył.

z tomu: “Niewielki testament”, 2012, tłum: Leszek Paul

A kto był psychoanalitykiem Freuda?

Aristea Papaleksandrou

A kto był psychoanalitykiem Freuda?

You may take it as an instance of male injustice if I assert that
envy and jealousy play an even greater part in the mental life
of women than of men. It is not that I think these
characteristics are absent in men or that I think they have no other roots in women
than envy for the penis;but I am inclined to attribute
their greater amount in women to this latter influence.

Sigmund Freud

Powiedziano mi o pewnym lekarzu w Wiedniu
Berggase 19
który zdolny byłby mnie uzdrowić.
Metoda jego skuteczna.
Minął wiek jak nie więcej
i okazała się niezawodną
____________Prawie
i mojej anhedonii
zagadkę rozwiąże.

Jeśli za tym wszystkim stoi penis
ojca mojego którego mu zazdroszczę
na ciebie to przenoszę
i ta krnąbrność
staje się Ego
Superego
i to unicestwiam
ciebie unicestwiam
Jeśli za tym wszystkim stoi moja mama
ze swoim nieprzychylnym sutkiem
od szesnastu palę
tryskam zdrowiem
____________Prawie
wybaczam ci mamo.
No i, nie tylko ja.
I ten cały doktor
z Berggase też
miał jak wiadomo fioła na punkcie cygar.

Z tego co jednak wiem
nikt jak długo żył
nie zdołał go przeanalizować.

Mnie też nie zdoła tak długo
jak żyję.
Pomimo że zarzuca mi pan
że zaocznie nie dałam się
uzdrowić
panie doktorze.

Że zbuntowałam się by rozstrzygać
wszelkiej Ewy
nieuleczalną usterkę
wszelkie oblicza
pierworodnej zawiści.

z tomu: “Nocna biblioteka”, 2020, tłum.: Leszek Paul

Z tomu “Dzień dzisiejszy”

Athina Papadaki

Trzy wiersze z cyklu “Wyznania”

Suweren do sukcesora

Tak długo jak droga
ociąga swe nadejście
tak długo nadzieje
zdają się być wieczne.
Odrzuć strach,
dąży ku starości.
Krok postaw.
I niech słychać będzie krok
prawo religii.
Wszystko w tobie,
przywołaj jako cenne
nawet potknięcie.
Być może właśnie tak,
koi nieznane.

—————————–

Marmur do pomnika bohatera

W kamieniołomach
demon się rodzi.
I jakże liczni ci
co kształt mu nadali.
Liczni przyjaciele
oddawali ci cześć.
Teraz zwinięci w spiralach czasu,
na cokole zostawiają
od święta
sól i chleb.
Słów nie słychać.
Od prehistorii kamienia istnieję.
Dotrzymuję ci towarzystwa.

—————————–

Asceta do Chrystusa

Światłem robaczków świętojańskich,
otworzyć przejście
do tolosu próbowałem.
Każdy swoją własną drogą
ku nieprzeniknionemu.
Eremita,
widziałem na pustyni.
Jak i ty schronienia szukasz
we własnym cieniu.

z tomu: Dzień dzisiejszy (Σήμερον, 2021), tłum.: Leszek Paul